środa, 3 lipca 2019

Orzeł i Krzyż

Lato to czas festiwali, widowisk, rekonstrukcji historycznych i innych tego typu atrakcji.
Wielu turystów zgodnie z zasadą "cudze chwalicie swego nie znacie" z większą estymą traktuje wydarzenia z dalekich stron niż te odbywające się "koło komina".
Tymczasem w niepozornej Murowanej Goślinie koło Poznania znajduje się Park Dzieje, gdzie w letnie weekendy można zobaczyć imponujący spektakl historyczny "Orzeł i Krzyż"
 Czy warto ? Warto. Byłem, sprawdziłem, polecam.
Bardzo klimatyczne jest samo miejsce, znajduje się dosłownie pośrodku niczego, co sprawia że opowieści, którą snują twórcy nie zakłócają żadne elementy krajobrazu. Można mieć wrażenie że faktycznie przenieśliśmy się w czasie. A autorzy robią wszystko żeby nas to wrażenie nie opuściło. W ciągu niecałych dwóch godzin możemy poznać artystyczną wizję 1000 lat polskiej państwowości.
Wpadnijcie, z rodziną i dzieciakami Warto...


Ps. Dokładniejsze informacje na temat samego parku, biletów wstępu oraz widowiska znajdziecie na http://www.parkdzieje.pl




* zdjęcia 1-3 pochodzą z materiałów prasowych organizatora





piątek, 28 czerwca 2019

Odsiecz wiedeńska



Wiedeń nie należy do moich ulubionych miejsc na świecie. Jest piękny, czysty i zadbany, ale… trochę sztywny.
Zdecydowanie bardziej lubię klimaty południowe, lekki nieład i luz. W wymuskanym Wiedniu mam wrażenie, że za każdym rogiem kryje się policjant, który tylko czeka aż wejdę na trawnik J. No i ten język…..
Po co więc znowu tam jadę?
Ano za sprawą naszej kadry. Na początek eliminacji maszyna losująca zafundowała nam wizytę w austriackiej stolicy. Drogę rozpoczynam tradycyjnie na poznańskim dworcu głównym, z którego udaję się osobówką do Łodzi.
Wysiadam na dworcu „Kaliska” w mieście, które od lat ma fatalną opinię. Na wygnanie w mieście Łodzi narzekał już Adaś Miałczyński, narzekało też wielu przed nim i wielu po nim.
Ostatnimi czasy natomiast miasto robi bardzo wiele żeby ten niekorzystny obraz zmienić. Inwestycje, kampanie marketingowe itd. A jak to wygląda z mojej perspektywy ?

No coż…  dalej nie jest to miasto do którego wybrałbym się w innym celu niż przejazdem, ale trzeba przyznać, że widać zmiany na lepsze. Ulica Piotrkowska  jest zadbanym odnowionym deptakiem,

duża część kamienic ma nowe elewacje, nie brakuje klimatycznych knajpek, rzeźb, murali itd.
Można miło spędzić czas. Duże wrażenie robi też Centrum Nauki i Techniki no i perełka wśród modernizowanych w ostatnich latach dworców – „Łódź Fabryczna”.

Z tego właśnie miejsca udaję się w dalszą podróż przy okazji testując klasę premium przewoźnika Leo Ekspess. Jest drożej, ale na długich trasach warto dołożyć trochę grosza żeby sąsiad z przodu nie spał nam na kolanach. Pierwszy raz odkąd skończyłem jakieś czternaście lat mam w autobusie odpowiednią ilość miejsca na nogi. Dojeżdżam i tak standardowo niewyspany, bo podróż mija na konflikcie części imprezowej z tą śpiącą z dodatkowymi atrakcjami w postaci interwencji policji.
Po przyjeździe na dworzec układam ekspresowy plan zwiedzania, na początek idzie belweder bo jest najbliżej.

Bardzo ładne miejsce, choć o tej porze roku jeszcze nie można nacieszyć się kwitnącym ogrodem. Za to można znaleźć np. cycatą babę z ogonem.
Niedaleko belwederu trafiam na polski kościół, a przed nim obelisk smoleński.

Przynajmniej tutaj nikomu nie przeszkadza. Dalsza część zwiedzania obejmuje przede wszystkim śniadanie, a potem pieszą wędrówkę dookoła tzw. Ringu wiedeńskiego, wokół którego mieszczą się najbardziej znane zabytki stolicy. Między innymi Kościół św Karola Boromeusza, Opera,królewska palmiarnia ze słynną kolekcją motyli,  Muzea sztuki, historii naturalnej i kilka innych. Ratusz, parlament, Kościół wotywny i całe mnóstwo innych znanych miejsc.











Nie będę opisywał każdego z nich z osobna, gdyż przewodnikowych opisów Wiednia można w necie znaleźć setki. Trzeba przyznać, że po przejściu tej trasy jestem już mocno zmęczony więc kieruję się do ścisłego centrum, gdzie rolę rynku pełni plac przed katedrą św.Szczepana.

 Po odświeżającym Weizenie mam jeszcze trochę siły na spacer uliczkami wokół katedry gdzie królują sklepy znanych marek i setki turystów, a także kolumna wotywna i pałac Hofburg.



 Czas jak zwykle szybko mija, więc kieruję się w stronę Prateru. Po drodze mijam Dunaj który nie jest tutaj ani piękny, ani modry. Daruję sobie lunapark, bo już kiedyś go odwiedziłem, ale jeśli ktoś lubi takie atrakcje to warto zaliczyć, szczególnie że jest stosunkowo niedrogi. Dużym plusem jest możliwość skorzystania z pojedynczych przejazdów np. za 5 E., bez konieczności kupowania całodniowego biletu za kilkadziesiąt euromonet jak w przypadku innych europejskich parków rozrywki.




Wieczorem przyszedł czas na główny punkt programu czyli mecz naszej repry.
Muszę przyznać, że jestem kibicem ligowym, na mecze reprezentacji nie uczęszczam regularnie. Skutecznie odstraszał mnie jarmarczny klimat na stadionie narodowym. Spotkanie w Wiedniu zaskoczyło mnie pozytywnie. Dobry, równy, zorganizowany doping, duża ilość ekip klubowych i stosunkowo niewielu klaunów z pomalowanymi twarzami i skrzydłami husarii.
Mecz wygrywamy po bramce PIO PIO PIO i cała ferajna udaje się do centrum świętować sukces.



Tego wieczora Wiedeń jest Polski, Wiedeń jest nasz ……
I pomyśleć, że gdyby nie Sobieski, gralibyśmy tu dzisiaj z Turcją J…..

piątek, 1 marca 2019

Tour Salon Poznań

Minęło już co prawda trochę czasu, ale takiemu wydarzeniu należy się choćby mała notka.
Poznańskie targi turystyczne odwiedzam odkąd pamiętam i mam do nich duży sentyment.
Tegoroczna edycja może nie olśniła, ale stała na dobrym poziomie. Większą część powierzchni zagospodarowali krajowi wystawcy promując całe regiony (bezkonkurencyjny był Beskid Żywiecki)
lub konkretne atrakcje turystyczne i rozrywkowe jak np. Energylandia z Zatoru. Mniej niż w poprzednich latach było reprezentacji zagranicznych, których honoru broniła Dominikana i kilka niemieckich landów. Było też spotkanie z blogerami, na którym swą obecność zaznaczyła skromna delegacja "Smaku Świata":).  Prawdziwy hit, na który wszyscy czekają najbardziej, corocznie jest jednak ten sam - "Festiwal podróżników". Fantastyczne prezentacje okraszone zdjęciami były zapewne inspiracją dla niejednej wyprawy. Dla mnie bezkonkurencyjna była fotorelacja z Omanu. Mimo, że jakoś nigdy kraje zatoki perskiej nie leżały zbyt wysoko na mojej liście "must see" , to po tej prelekcji kto wie...... może w przyszłą zimę ?:)  Po raz kolejny okazało się, że o wiele lepiej słucha się zwykłych ludzi zajaranych tym co robią niż gwiazdeczki typu Kuźniar, który niestety też "zaszczycił" tegoroczną odsłonę Tour Salon.  Myślę, że zapraszanie takich gości targom nie pomaga. Te poznańskie powinny mieć swój specyficzny klimat. Bo albo zróbmy Show i ściągnijmy takie nazwiska jak warszawskie "World Travel Show" (Wojtek Cejrowski, Olek Doba, Martyna Wojciechowska itd.), albo zróbmy klimat dla pasjonatów, co zresztą już się działo za sprawą np. Miłki Raulin , Mateusza Waligóry czy wspomnianych "festiwalowiczów". Wariantu pośredniego z Kuźniarem nie kupuję:) .



Ps. Aaaaaa...... i zapomniałbym mega szacun dla PKMPS za pochwalenie się swym najcenniejszym pojazdem. Odrestaurowany wagon Carl Weyer 305, który pojawił się niedawno np. w serialu "Drogi Wolności" prezentowany był również na targach

wtorek, 22 stycznia 2019

Przemyśl - cudze chwalicie swego nie znacie.



Gdybym zapytał swoich znajomych z czym im się kojarzy Przemyśl to pewnie większość odpowiedziałaby ,że z tym że jest daleko. Kilka osób regularnie podróżujących PKP wymieniłoby pociąg zwany u nas potocznie przemytnikiem (skład relacji Przemyśl - Szczecin).
Może ktoś wpadłby na twierdzę Przemyśl i to w sumie tyle…

I błąd. Przemyśl to miasto z bogatą, sięgającą 7 wieku historią. Historią bardzo trudną, bo miasto ze względu na położenie, wielokrotnie było niepokojone przez bliższych i dalszych sąsiadów. Przemyśl pustoszyli Kozacy, Tatarzy, Austriacy , Rosjanie , a w końcu także bandyci ukraińscy i niemieccy. Mimo wszystko miasto stoi tak jak stało i robi wrażenie, że czas się tu zatrzymał.
Nie ma co ukrywać - obecny klimat miasto “zawdzięcza” wiecznemu niedoinwestowaniu. Wschód nigdy nie był przesadnie bogaty , ale dzięki temu uratował się przed zalewem tandetnych inwestycji kapitalizmu lat 90’tych. Tutaj nie ma enklaw betonu szkła i stali wciśniętych jak pięść do nosa w centra wielu polskich miast. Być może narażam się tu lokalnym mieszkańcom, którzy woleliby aby region rozwijał się szybciej niemniej  mnie zachwyca tutejszy autentyzm.
Oczywiście nie jest to jakiś skamieniały skansen i trudno nie zauważyć starań o ściągnięcie do miasta turysty. Ważnymi punktami regionu są zabytki fortyfikacji związane z twierdzą Przemyśl. Warto zrobić sobie objazdówkę szlakiem umocnień, choć jest to wycieczka na kilka dni i raczej trudno ogarnąć temat bez auta. Całą resztę przemyskich atrakcji możemy obejść w ciągu jednego dnia. Zwiedzanie zaczynamy zaraz po wyjściu z Pociągu podziwiając fantastycznie odrestaurowany dworzec. A dalej ? Bez pośpiechu, tu wszędzie jest blisko , na wszystko jest czas. Można rozsiąść się wygodnie przy stoliczku w jednej z przydworcowych knajp, których urok polega na koszmarnej siermiężności i zaplanować dzień. Proponuję pierwsze kroki skierować w stronę Muzeum Ziemi Przemyskiej.

Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział mi, że z własnej woli pójdę do muzeum, co najwyżej postukałbym się po czole. Od czasu kiedy pierwszy raz odwiedziłem muzeum powstania warszawskiego, przestałem kojarzyć tego typu placówki jedynie z przymusowymi wycieczkami szkolnymi, i zakurzonymi  gablotami których nie można dotknąć. Inna sprawa, że instytucje porównywalne z tą Warszawską można  policzyć na palcach. Muzeum Ziemi Przemyskiej jest jedną z nich. Pomimo, że nie rzuca na kolana efektami interaktywnymi, ale przedstawia i porządkuje wielokulturową historię miasta w sposób niezwykle ciekawy.
Sercem każdego starego miasta jest rynek. Ten w Przemyślu jest bardzo charakterystyczny , bo dwupoziomowy. Lokalizacja miasta w dolinie Sanu wymusiła rozwiązania architektoniczne dzięki którym dziś możemy podziwiać unikalną zabudowę.
Pod starówką ciągnie się podziemna trasa turystyczna którą również gorąco polecam.
Niedaleko rynku na niewielkim wzgórzu znajduje się zamek ,a poniżej jego murów znajdziemy kilka kościołów, których przeliczeniu na liczbę mieszkańców jest chyba najwięcej w kraju.
Najstarszym obiektem sakralnym jest archikatedra p. w. Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii i Św. Jana Chrzciciela. Polecam zobaczyć nie tylko sam kościół, ale przede wszystkim wgramolić się po krętych schodach na dzwonnicę z której rozpościera się znakomity widok na miasto, zakola Sanu i najbliższą okolicę.
Dla tych, którym wspinaczka po kościelnych schodach nie wystarcza polecam spacer na górujące nad miastem “Zniesienie”.
Nazwa wzgórza pochodzi od zniesienia z powierzchni ziemi armii tatarskiej. Droga na górę prowadzi wzdłuż Sanu , umocnień linii Mołotowa ,aż do niewielkiego stadionu miejscowej Polonii.
Za stadionem skręcamy w lewo i wspinamy się na niezbyt wysokie, ale dość strome wzniesienie na którym w 2000 roku ustawiono krzyż upamiętniający dwa tysiące lat chrześcijaństwa. Tuż obok znajduje się stacja narciarska, oraz fort.
Przemyśl na pewno nie jest miastem które wymienia się jednym tchem obok Krakowa, Gdańska, Warszawy , Torunia czy Poznania jako tak zwane “must see”. Nie ma tu rzeszy turystów, ani widowiskowej promocji. Leży na kresach Polski nie tylko w sensie dosłownym, ale także w świadomości wielu ludzi. Można tu jednak znaleźć klimat i autentyzm za które kocham wschodnią część naszego kraju. Wpadnijcie tu, choćby na jeden dzień - nie pożałujecie.