piątek, 28 czerwca 2019

Odsiecz wiedeńska



Wiedeń nie należy do moich ulubionych miejsc na świecie. Jest piękny, czysty i zadbany, ale… trochę sztywny.
Zdecydowanie bardziej lubię klimaty południowe, lekki nieład i luz. W wymuskanym Wiedniu mam wrażenie, że za każdym rogiem kryje się policjant, który tylko czeka aż wejdę na trawnik J. No i ten język…..
Po co więc znowu tam jadę?
Ano za sprawą naszej kadry. Na początek eliminacji maszyna losująca zafundowała nam wizytę w austriackiej stolicy. Drogę rozpoczynam tradycyjnie na poznańskim dworcu głównym, z którego udaję się osobówką do Łodzi.
Wysiadam na dworcu „Kaliska” w mieście, które od lat ma fatalną opinię. Na wygnanie w mieście Łodzi narzekał już Adaś Miałczyński, narzekało też wielu przed nim i wielu po nim.
Ostatnimi czasy natomiast miasto robi bardzo wiele żeby ten niekorzystny obraz zmienić. Inwestycje, kampanie marketingowe itd. A jak to wygląda z mojej perspektywy ?

No coż…  dalej nie jest to miasto do którego wybrałbym się w innym celu niż przejazdem, ale trzeba przyznać, że widać zmiany na lepsze. Ulica Piotrkowska  jest zadbanym odnowionym deptakiem,

duża część kamienic ma nowe elewacje, nie brakuje klimatycznych knajpek, rzeźb, murali itd.
Można miło spędzić czas. Duże wrażenie robi też Centrum Nauki i Techniki no i perełka wśród modernizowanych w ostatnich latach dworców – „Łódź Fabryczna”.

Z tego właśnie miejsca udaję się w dalszą podróż przy okazji testując klasę premium przewoźnika Leo Ekspess. Jest drożej, ale na długich trasach warto dołożyć trochę grosza żeby sąsiad z przodu nie spał nam na kolanach. Pierwszy raz odkąd skończyłem jakieś czternaście lat mam w autobusie odpowiednią ilość miejsca na nogi. Dojeżdżam i tak standardowo niewyspany, bo podróż mija na konflikcie części imprezowej z tą śpiącą z dodatkowymi atrakcjami w postaci interwencji policji.
Po przyjeździe na dworzec układam ekspresowy plan zwiedzania, na początek idzie belweder bo jest najbliżej.

Bardzo ładne miejsce, choć o tej porze roku jeszcze nie można nacieszyć się kwitnącym ogrodem. Za to można znaleźć np. cycatą babę z ogonem.
Niedaleko belwederu trafiam na polski kościół, a przed nim obelisk smoleński.

Przynajmniej tutaj nikomu nie przeszkadza. Dalsza część zwiedzania obejmuje przede wszystkim śniadanie, a potem pieszą wędrówkę dookoła tzw. Ringu wiedeńskiego, wokół którego mieszczą się najbardziej znane zabytki stolicy. Między innymi Kościół św Karola Boromeusza, Opera,królewska palmiarnia ze słynną kolekcją motyli,  Muzea sztuki, historii naturalnej i kilka innych. Ratusz, parlament, Kościół wotywny i całe mnóstwo innych znanych miejsc.











Nie będę opisywał każdego z nich z osobna, gdyż przewodnikowych opisów Wiednia można w necie znaleźć setki. Trzeba przyznać, że po przejściu tej trasy jestem już mocno zmęczony więc kieruję się do ścisłego centrum, gdzie rolę rynku pełni plac przed katedrą św.Szczepana.

 Po odświeżającym Weizenie mam jeszcze trochę siły na spacer uliczkami wokół katedry gdzie królują sklepy znanych marek i setki turystów, a także kolumna wotywna i pałac Hofburg.



 Czas jak zwykle szybko mija, więc kieruję się w stronę Prateru. Po drodze mijam Dunaj który nie jest tutaj ani piękny, ani modry. Daruję sobie lunapark, bo już kiedyś go odwiedziłem, ale jeśli ktoś lubi takie atrakcje to warto zaliczyć, szczególnie że jest stosunkowo niedrogi. Dużym plusem jest możliwość skorzystania z pojedynczych przejazdów np. za 5 E., bez konieczności kupowania całodniowego biletu za kilkadziesiąt euromonet jak w przypadku innych europejskich parków rozrywki.




Wieczorem przyszedł czas na główny punkt programu czyli mecz naszej repry.
Muszę przyznać, że jestem kibicem ligowym, na mecze reprezentacji nie uczęszczam regularnie. Skutecznie odstraszał mnie jarmarczny klimat na stadionie narodowym. Spotkanie w Wiedniu zaskoczyło mnie pozytywnie. Dobry, równy, zorganizowany doping, duża ilość ekip klubowych i stosunkowo niewielu klaunów z pomalowanymi twarzami i skrzydłami husarii.
Mecz wygrywamy po bramce PIO PIO PIO i cała ferajna udaje się do centrum świętować sukces.



Tego wieczora Wiedeń jest Polski, Wiedeń jest nasz ……
I pomyśleć, że gdyby nie Sobieski, gralibyśmy tu dzisiaj z Turcją J…..