Wiedeń nie należy do moich ulubionych miejsc na świecie.
Jest piękny, czysty i zadbany, ale… trochę sztywny.
Zdecydowanie bardziej lubię klimaty południowe, lekki nieład
i luz. W wymuskanym Wiedniu mam wrażenie, że za każdym rogiem kryje się
policjant, który tylko czeka aż wejdę na trawnik J.
No i ten język…..
Po co więc znowu tam jadę?
Ano za sprawą naszej kadry. Na początek eliminacji maszyna
losująca zafundowała nam wizytę w austriackiej stolicy. Drogę rozpoczynam
tradycyjnie na poznańskim dworcu głównym, z którego udaję się osobówką do
Łodzi.
Wysiadam na dworcu „Kaliska” w mieście, które od lat ma
fatalną opinię. Na wygnanie w mieście Łodzi narzekał już Adaś Miałczyński, narzekało
też wielu przed nim i wielu po nim.
Ostatnimi czasy natomiast miasto robi bardzo wiele żeby ten
niekorzystny obraz zmienić. Inwestycje, kampanie marketingowe itd. A jak to wygląda
z mojej perspektywy ?
No coż… dalej nie
jest to miasto do którego wybrałbym się w innym celu niż przejazdem, ale trzeba
przyznać, że widać zmiany na lepsze. Ulica Piotrkowska jest zadbanym odnowionym deptakiem,
duża część kamienic ma nowe elewacje, nie brakuje klimatycznych knajpek, rzeźb, murali itd.
Można miło spędzić czas. Duże wrażenie robi też Centrum Nauki i Techniki no i perełka wśród modernizowanych w ostatnich latach dworców – „Łódź Fabryczna”.
duża część kamienic ma nowe elewacje, nie brakuje klimatycznych knajpek, rzeźb, murali itd.
Można miło spędzić czas. Duże wrażenie robi też Centrum Nauki i Techniki no i perełka wśród modernizowanych w ostatnich latach dworców – „Łódź Fabryczna”.
Z tego właśnie miejsca udaję się w dalszą podróż przy okazji
testując klasę premium przewoźnika Leo Ekspess. Jest drożej, ale na długich
trasach warto dołożyć trochę grosza żeby sąsiad z przodu nie spał nam na
kolanach. Pierwszy raz odkąd skończyłem jakieś czternaście lat mam w autobusie
odpowiednią ilość miejsca na nogi. Dojeżdżam i tak standardowo niewyspany, bo
podróż mija na konflikcie części imprezowej z tą śpiącą z dodatkowymi
atrakcjami w postaci interwencji policji.
Po przyjeździe na dworzec układam ekspresowy plan
zwiedzania, na początek idzie belweder bo jest najbliżej.
Bardzo ładne miejsce, choć o tej porze roku jeszcze nie można nacieszyć się kwitnącym ogrodem. Za to można znaleźć np. cycatą babę z ogonem.
Bardzo ładne miejsce, choć o tej porze roku jeszcze nie można nacieszyć się kwitnącym ogrodem. Za to można znaleźć np. cycatą babę z ogonem.
Niedaleko belwederu trafiam na polski kościół, a przed nim
obelisk smoleński.
Przynajmniej tutaj nikomu nie przeszkadza. Dalsza część zwiedzania obejmuje przede wszystkim śniadanie, a potem pieszą wędrówkę dookoła tzw. Ringu wiedeńskiego, wokół którego mieszczą się najbardziej znane zabytki stolicy. Między innymi Kościół św Karola Boromeusza, Opera,królewska palmiarnia ze słynną kolekcją motyli, Muzea sztuki, historii naturalnej i kilka innych. Ratusz, parlament, Kościół wotywny i całe mnóstwo innych znanych miejsc.
Nie będę opisywał każdego z nich z osobna, gdyż przewodnikowych opisów Wiednia można w necie znaleźć setki. Trzeba przyznać, że po przejściu tej trasy jestem już mocno zmęczony więc kieruję się do ścisłego centrum, gdzie rolę rynku pełni plac przed katedrą św.Szczepana.
Po odświeżającym Weizenie mam jeszcze trochę siły na spacer uliczkami wokół katedry gdzie królują sklepy znanych marek i setki turystów, a także kolumna wotywna i pałac Hofburg.
Czas jak zwykle szybko mija, więc kieruję się w stronę Prateru. Po drodze mijam Dunaj który nie jest tutaj ani piękny, ani modry. Daruję sobie lunapark, bo już kiedyś go odwiedziłem, ale jeśli ktoś lubi takie atrakcje to warto zaliczyć, szczególnie że jest stosunkowo niedrogi. Dużym plusem jest możliwość skorzystania z pojedynczych przejazdów np. za 5 E., bez konieczności kupowania całodniowego biletu za kilkadziesiąt euromonet jak w przypadku innych europejskich parków rozrywki.
Przynajmniej tutaj nikomu nie przeszkadza. Dalsza część zwiedzania obejmuje przede wszystkim śniadanie, a potem pieszą wędrówkę dookoła tzw. Ringu wiedeńskiego, wokół którego mieszczą się najbardziej znane zabytki stolicy. Między innymi Kościół św Karola Boromeusza, Opera,królewska palmiarnia ze słynną kolekcją motyli, Muzea sztuki, historii naturalnej i kilka innych. Ratusz, parlament, Kościół wotywny i całe mnóstwo innych znanych miejsc.
Nie będę opisywał każdego z nich z osobna, gdyż przewodnikowych opisów Wiednia można w necie znaleźć setki. Trzeba przyznać, że po przejściu tej trasy jestem już mocno zmęczony więc kieruję się do ścisłego centrum, gdzie rolę rynku pełni plac przed katedrą św.Szczepana.
Po odświeżającym Weizenie mam jeszcze trochę siły na spacer uliczkami wokół katedry gdzie królują sklepy znanych marek i setki turystów, a także kolumna wotywna i pałac Hofburg.
Czas jak zwykle szybko mija, więc kieruję się w stronę Prateru. Po drodze mijam Dunaj który nie jest tutaj ani piękny, ani modry. Daruję sobie lunapark, bo już kiedyś go odwiedziłem, ale jeśli ktoś lubi takie atrakcje to warto zaliczyć, szczególnie że jest stosunkowo niedrogi. Dużym plusem jest możliwość skorzystania z pojedynczych przejazdów np. za 5 E., bez konieczności kupowania całodniowego biletu za kilkadziesiąt euromonet jak w przypadku innych europejskich parków rozrywki.
Wieczorem przyszedł czas na główny punkt programu czyli mecz
naszej repry.
Muszę przyznać, że jestem kibicem ligowym, na mecze
reprezentacji nie uczęszczam regularnie. Skutecznie odstraszał mnie jarmarczny
klimat na stadionie narodowym. Spotkanie w Wiedniu zaskoczyło mnie pozytywnie.
Dobry, równy, zorganizowany doping, duża ilość ekip klubowych i stosunkowo
niewielu klaunów z pomalowanymi twarzami i skrzydłami husarii.
Tego wieczora Wiedeń jest Polski, Wiedeń jest nasz ……
I pomyśleć, że gdyby nie Sobieski, gralibyśmy tu dzisiaj z
Turcją J…..